Music

Translate

SCENARIUSZE

SCENARIUSZ DO "O MNIE SIĘ NIE MARTW" - OD 14 ODCINKA
W TRAKCIE.
ODC. 14
W czasie czekania na pogotowie Iga zdążyła wyciągnąć Marcina z Mustanga. Mecenas powoli odzyskiwał przytomność.
- Jezu! Marcin! Żyjesz?!
- Iga? Co się stało?
- Nic nie mów! Zaraz pojedziemy do szpitala.
Po chwili przyjechała karetka. Iga siedząc przy Marcinie w karetce przypomniała sobie o zamkniętym w domu Biczyńskim. Nie zdawała sobie sprawy, że Paweł wywarzył drzwi i w każdym momencie może go napotkać.
Gdy dojechali do szpitala Iga nie odstępowała Marcina na krok. Zadzwoniła do Aśki, by powiedzieć jej gdzie znajduje się teraz mecenas. Aśka nie odbierała. Nie miała innego wyjścia jak to, że musi wybrać numer do Zarzyckiego.
Wiktor był zszokowany. Nie wiedział co miał robić i nie miał kontaktu z własną córką. Co raz bardziej się niepokoił. Po chwili przychodzi do kancelarii Tomek. Zarzycki zostawił go kolejny raz samego z 2 klientami Marcina.
Iga wpatrując się w okno myślała cały czas o sprawie z Biczyńskim, aż po chwili przypomniała sobie o dziewczynkach, Krzyśku i Ewie. Nie miała już jak zadzwonić, ale też nie chciała zostawić Marcina samego.
Po krótkim czasie zjawił się Zarzycki, który cały w nerwach przyjechał do szpitala. Iga mu wszystko wytłumaczyła, ale on dalej nie wiedział czy powiedzieć o całej sprawie Aśce, czy jednak zamilknąć.
Z gabinetu wychodzi lekarz. Mówi Idze o stanie zdrowia Marcina. Iga cała ze szczęścia poszła porozmawiać z adwokatem, który na szczęście nie złamał ręki, nogi tylko ma lekkie obrażenia.Iga wchodzi do sali, w której leży Marcin.
- Marcin, słuchaj. Naprawdę nie chciałam, aby coś takiego się wydarzyło.
- Iga, ale przecież to nie przez Ciebie.
- Przepraszam to przez kogo? Gdybym nie zadawała się z Biczyńskim to w ogóle nie musiałbyś tam jechać.
- Nic Ci nie zrobił? W ogóle czemu z nim wsiadłaś do samochodu?
- Do samochodu weszłam, by z nim porozmawiać, a potem powiedział, że ma niespodziankę i zabrał mi telefon. Jak zawsze masz rację. Zwykły psychopata... Zabrał mnie do niezwykłego domu, ale... nie chciałabym mieszkać z jakimś chorym facetem...Swoją drogą to nie on mnie pobił tylko na odwrót. Zapomniałam, że zamknęłam go na klucz…
- Iga jesteś genialna, ale wiesz, że on jest naprawdę niebezpieczny?
Po tych słowach Iga znowu zaczęła wierzyć w niekończącą i szczęśliwą miłość.
Marcin pociągnął Igę za rękę i ją pocałował. Kobieta wyszła bez odzewu.
Wyszła ze szpitala jak najszczęśliwsza osoba na świecie podobnie jak w 7 odcinku.
Nie zdając sobie sprawy pojechała do kancelarii w której panował duży chaos.
Tomek siedział w samochodzie. Miał już jechać do domu, ale jego plany w ostatnim momencie się zmieniły.
Iga widząc Zarzyckiego kłócącego się z Pawłem, który spojrzał na nią przez szybę szybko rzuciła się na samochód Tomka prosząc go aby pomógł jej uciec przed porywaczem. Tomek widząc porywacza, który wybiega z kancelarii natychmiast odjechał, a tuż za nim jechał Paweł.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Mam tylko pytanie – czy to przypadkiem nie jest klient Marcina?
- Owszem, broni go w sprawie rozwodowej. Marcin uległ wypadkowi.
- Słucham?
- Dziś ten psychopata ściągnął mnie do swojego domu. Gdy udało mi się cudem uciec, spotkałam Marcina, który jechał zbyt szybko i stracił panowanie nad kierownicą. Masz może kontakt z p. Joanną?
- Myślę, że nie jest to najlepszy pomysł. Dziś Marcin zerwał zaręczyny.
- Co?
- Może wysiądziemy?
- Dobrze.
Gdy tylko się zatrzymali Biczyński przyłożył pistolet do szyby w której siedziała Iga.
 ODC. 15
Zarzycki dzwoni do Asi.
- Asiu mam Ci coś ważnego do powiedzenia.
- Tak? Przepraszam, że nie zadzwoniłam, rozładował mi się telefon.
- Nie o to chodzi. Chodzi o to, że Marcin miał wypadek.
- C, c, c o? Jak to?
- Uległ wypadkowi, zresztą pani Iga wszystko Ci wytłumaczy
- A co ma z tym wspólnego pani Iga?
- Bardzo dużo. Przyjedź do kancelarii. No, pa.
Asia nie wiedziała co robić. Po chwili dzwoni do niej Tomek i oznajmia, że Iga spotyka się z Pawłem, który w tej chwili próbuje dogonić jego samochód. Aśka, bo nie była w temacie kompletnie nie rozumiała co kto do niej mówi i jak to się stało. Postanowiła wrócić do Polski i odwiedzić Marcina.
Iga siedzi nie ruchomo, a Tomek próbuje powoli usuwać się z parkingu i dzwoni na policję. Gdy odwiózł Igę do domu Krzysiek domaga się prawdy.
- Igunia, ja tu odchodzę od zmysłów. Gdybyś ty wiedziała co ja sobie myślałem jak zaginęłaś.
- Wolę nie wiedzieć. Odbierzesz jutro dziewczynki ze szkoły? Ja muszę jechać do szpitala.
- A tak a pro po – mecenas Kaszuba Marcin wystrzelił w powietrze?
- Nie, nic mu nie jest.
- Jak nie? Ja głuchy nie jestem, a przynajmniej mi się zdaje i jeszcze mi oczy mydlisz, że jest zdrowy!
- Krzysiek, weź usiądź, uspokój się, bo ja z tobą po lekarzach chodzić nie będę.
- Tak mi się odwdzięczasz, że jakbym złamał nogę to…
- I jeszcze tego, by brakowało! Krzysiek ja Cię błagam.
Rano Aśka spotkała się z Igą w szpitalu. Wszystko jej wytłumaczyła, ale Asia była dalej w lekkim szoku i niepokoju. W końcu zebrała się na odwagę i weszła do sali, w której leżał Marcin. Nie za bardzo wiedziała co powiedzieć i jak zacząć. Marcin ucieszył się, gdy ją zobaczył, ale myślał wtedy tylko o Idze.
W tym czasie Ewa nie wiedziała gdzie są dziewczynki, bo nie było ich pod szkołą. Zdenerwowana dzwoni do Igi:
- Iga dziewczynek nie ma.
- Jak to nie ma?
- Normalnie, zniknęły, nie ma ich pod szkołą już pół godziny.
- Poczekaj, zaraz tam jadę.
Iga szybko popędziła do szkoły i faktycznie Hela i Oliwka zginęły. Skutkiem był … Robert czyli drugi były mąż Igi, który odebrał dziewczynki ze szkoły, nie powiadamiając o tym innych. Iga i Ewa poszły sprawdzić czy nie ma ich w domu. Za progiem drzwi ukazał się Robert . Iga mocno się wkurzyła i natychmiast chciała z nim porozmawiać.
- Jak śmiesz zabierać dziewczynki ze szkoły?
- Przepraszam, wyszło niezręcznie. Chciałem się przywitać, stęskniłem się za wami.
- Zostaw mnie. Mam już dosyć ciebie i Krzyśka.
- A właśnie. Przyjechałem tu na 3 miesiące…
Iga przerażona nie wierzyła własnym uszom. Wiedziała, że czekają ją duże kłopoty.
- Ale chyba nie wprowadzasz się tu, teraz, w tym momencie?
- Liczyłem na twoją troskę.
Iga się załamała.
Po chwili przychodzi Krzysiek. Z niedowierzaniem patrzy na Roberta.
- Przepraszam co tu się wyprawia? Co pan chce? Iga jest tylko moja.
- Wprowadzam się do Igi.
Iga co raz bardziej się bała i miała ochotę go wyrzucić z domu.
- Słucham?!
- Oczywiście jak Iga pozwoli.
ODC. 16
Między Robertem, a Krzyśkiem doszło do bijatyki. Iga nie wiedziała co robić, a gdy spojrzała w drugą stronę po schodach szedł Biczyński. Paweł chciał „przeprosić” Igę i miał nadzieje, że tym razem uda mu się zatrzymać ją w domu, ale gdy zobaczył Roberta poczuł że w tym momencie nie ma szans. I wykorzystał moment w którym pomógł Idze uspokoić mężczyzn. Iga chodź już nie miała do niego zaufania podziękowała mu. Nie chciała tego robić, bo wiedziała że jest psychopatą, którego w końcu odkryła. Paweł chciał zabrać ją na lunch, ale nie zdołał jej przekonać. Puściły mu nerwy i Iga w ostatnim momencie weszła do domu. Ewa wychodziła z mieszkania, bo chciała z Igą porozmawiać co się stało z nią na parę godzin i co miał oznaczać Robert w jej mieszkaniu. Napotkała wtedy przy drzwiach Pawła. Powiedziała tylko „dzień dobry, czegoś pan szuka?”, a Biczyński od razu rozpoznał głos, który słyszał w telefonie.
Gdy Iga próbowała ogarnąć sytuację, Ewa wchodzi do domu nieświadoma tego, że zaraz wejdzie porywacz.
ODC.17
Robert nie w tajemniczony:
-co?! Iga? Będzie 3 dziecko?
A Paweł:
-jeżeli szanowna pani pozwoli...
Biczyński podchodzi do Igi z tyłu i próbuje ją obijąć (tak jak w 13 odc)
A Iga:
-Odejdź zboczeńcu ! (wypycha Pawła za drzwi...)
W tym momencie dzwoni Marcin...
-Iga... Mogła byś przyjechać do szpitala, potrzebuje kogoś bliskiego... Robert zszokowany zachowaniem Biczyńskiego pyta Igę:
- Z kim ty się zadajesz?
- Jak na razie mam problem z tobą.
Krzysiek wkurzony na Roberta chciał, aby ten wyniósł się z mieszkania Igi i wrócił do Francji. Czuł, że może nie odzyskać Igi.
Tomek zastanawiał się co się dzieje z Marcinem, bo nie miał adresu szpitala, w którym leży, a obsługuje już 3 dni jego klientów.
Po godzinie Iga dzwoni do Biczyńskiego z telefonu Ewy:
- Paweł?
- Tak Iga?
- Kiedy masz zamiar oddać mi mój telefon?
-  Wiesz co, spotkajmy się.
Iga miała przeczucie, że robi złą rzecz, że się na to godzi, ale zjawiła się w restauracji. Paweł oddał jej telefon, ale Iga wciąż patrzy na niego krzywo.
- Nie rozumiem tylko, że aby oddać telefon potrzeba restauracji.
Gdy wyszli Paweł zaproponował jej podwózkę. Iga dała się namówić. Nie prowadziło to do niczego dobrego, a porywacz wcale nie chciał jej odwieźć do jej domu.
- Nie w tą stronę.
Paweł nie odpowiada.
- Paweł! Mam wysiąść tym razem z samochodu?
Biczyński zablokował drzwi. Iga co raz bardziej się go bała i tym razem nie wyciągała telefonu. W tym momencie dzwoni Marcin... -Iga... Mogła byś przyjechać do szpitala, potrzebuje kogoś bliskiego...
ODC. 17
Tomek dotarł do szpitala, w którym leży Marcin.
- Cześć Kaszuba.
- Nie wiedziałem, że mnie odwiedzisz.
- No widzisz, obsługuję już przez jakiś czas Twoich klientów.
 - Od kogo tak oberwałeś?
- Przez jakiegoś psychopatę, który porwał panią Małecką.
- Jak porwał Igę?
- Igę porwał jakiś Biczyński, wysiadła z samochodu i wsadził ją do auta po czym zablokował drzwi i mnie pobił. Zadzwoniłem na policję, ale okazuje się, że to mnie oskarżają o pobicie.
- Tomek, ja cię błagam. Jedź szybko *pokazał mu kartkę* koło tego domu jest duży dom do którego prawdopodobnie zabrał Igę.
- Marcin, ja wolę się nie połamać. Jakoś ty nie miałeś szczęścia, a jak on mnie zobaczy drugi raz..
- Błagam cię Tomek, on może coś zrobić Idze.
Podchalski dał się namówić, bo widział jaki był w stosunku do Zarzyckiego, a co dopiero do Igi.
Krzysiek i Ewa znów zaczynają się denerwować, bo Iga nie przyszła do domu, a było już późno.
Małecki znowu tworzył czarne scenariusze. Ewa zaczęła znowu wydzwaniać do Igi. Odebrał telefon Biczyński mówiąc jasno:
- Oddam wam Igę, pod warunkiem że ze mną zamieszka.
- To już nie moja sprawa, ale jak jej coś pan zrobi dużo pan za to zapłaci.
- Jasne, a teraz nas szukajcie niech Krzysiek dostanie szału, bo przecież Iga zawsze sobie poradzi…
Paweł się rozłączył. Iga była sama w salonie i próbowała otworzyć drzwi, ale po chwili zjawił się Paweł i zaczął na nią krzyczeć. Igę poniosły nerwy. Wybiegła z pokoju i zaczęła latać po domu szukając wyjścia. Paweł zostawił telefon na półce. Iga skorzystała z okazji zadzwoniła na policję i do Ewy.
Nagle zjawił się Tomek. Przeskoczył przez bramę i wbił się do środka. Gdy wszedł ujrzał Pawła…
Tomek zdecydowanie pyta:
Gdzie jest Iga?
A co? Mało Ci? Może zaraz zapytasz czy nic jej się nie stało?
Iga wybiegła przez okno. Powoli idzie w stronę bramy po czym widzi Tomka, który jest w środku. Wykorzystuje nieuwagę Biczyńskiego i przeskakuje przez bramę. Po chwili przyjeżdża policja. Iga wsiada do samochodu i odjeżdża.
W tym czasie Paweł zostaje zatrzymany, a Tomek zaczyna szukać Igę na próżno. Iga tymczasem podjeżdża pod kancelarię, by zawiadomić co się stało. Zestresowana tłumaczy Zarzyckiemu co się stało. Wiktor zdenerwowany sytuacją dzwoni do Marcina. Cała sprawa toczy się tak szybko, że Ewa słysząc co powiedziała do niej Iga przez telefon zaczyna się coraz bardziej denerwować.
Wiktor coraz bardziej się niepokoił. Iga nie wiedziała co robić. Miała w łowie tylko czarne scenariusze. Nie chciała już nigdy jechać do Pawła domu, a co gorsze spotkać się z nim w cztery oczy. W tym momencie sekretarka ponownie chciała pogodzić się z Małecką.
- Pani Igo, niech pani powie co się stało.
- Nic. Po prostu nie cierpię mężczyzn - wykrzyczała.
Sekretarka nie wiedziała co się dzieje i o co Idze chodzi. - a a a, pro po - co się stało z panem Marcinem? - Miał wypadek, a zresztą co to panią obchodzi?! Jezus, przepraszam nie chciałam. - Nie szkodzi. - Jestem dziś do niczego. Jeszcze ten psychopata, Boże nieważne. Przepraszam muszę wyjść. Małecka wybiegła z kancelarii. Po drodze spotkała Asię. - Pani Igo, co się stało? - Wszystko się komplikuje, Marcin miał wypadek, Tomek pewno został pobity przez Pawła, a do tego wszystkiego wprowadził się drugi mąż, to jest bezsensu, ja nie wiem - powiedziała zrozpaczona. - Pani Igo, proszę się uspokoić i... Wtedy dotarło do niej te 6 słów - Tomek pewno został pobity przez Pawła. - ale, yyy, przepraszam, jak, co, Tomek Paweł? - Pan Tomek pojechał do tego domu, w którym Paweł chciał mnie zatrzymać i gdy próbowałam uciekać zobaczyłam go z Biczyńskim w oknie. Aśka zaniemówiła i zrobiła wielkie oczy. Nie wierzyła własnym uszom, a Iga czuła się winna.
Iga wróciła późnym wieczorem do domu. Krzysiek chciał się dowiedzieć gdzie była i po woli zaczynał myśleć … „chyba, że Igunia znowu się z kimś spotyka?”.
ODC.18
 Robert chciał odzyskać Igę.  W ramach przeprosin za tamtą sytuację kupił jej prezent. Iga nie chciała mieć z nim doczynienia, bo ma już pod dachem Krzyśka, który stanowczo jej wystarcza. Jej były mąż nie miał możliwości wprowadzenia się do Igi tym bardziej, że nie było dla niego miejsca.
Następnego ranka Iga przygotowywała dziewczynki do szkoły. Chciała porozmawiać z przyjaciółką więc odprowadziła ich na przystanek po czym dzwoni do niej Krzysiek żeby przyszła z powrotem do domu. Jak jej kazał tak zrobiła. Gdy weszła ujrzała policjantów. Chcieli dowiedzieć się więcej na temat ostatnich zdarzeń z Biczyńskim. Igę zabrali na komisariat. Tam minęła się z Pawłem. Twarz jej zbladła, gdy go zobaczyła. Potem pojechała do szpitala, by odwiedzić Marcina, który powoli odzyskiwał siłę i w „przyszły” tydzień zostaje wypisany ze szpitala.  Marcin powiedział Idze, że zerwał zaręczyny z Asią i dlaczego. Idze chciało się zarazem śmiać, ale też odczuwała smutek. Ten nastrój od razu poprawił jej Krzysiek.
- Iguniu ja odbiorę dziewczynki ze szkoły, ty sobie odpocznij, bo za dużo latasz ostatnio, ja tu wszystko posprzątałem więc nie martw się o nic.
- Tak? A obiad?
- Aaa to te zupki z Niemiec  jeszcze zostały to w 3 minuty się robi.
- Krzysiek, jestem wielce zadowolona ale czy tobie przypadkiem nic się nie stało?
- Ja zaczynam żyć na nowo, jestem otwartym od dziś człowiekiem…
- Taa, jak te otwarte pudełka porozwalane w całym domu.
- Ja ci mówię, ja się zmienię. Ja już nawet pić przestaję.
- Tak? Ciekawe kiedy skończysz.
Krzysiek idąc do szkoły po dziewczynki postanowił jedno: „wyprowadzę się od Igi”, ale też nie miał pomysłu gdzie indziej zamieszkać. Po krótkim czasie wymyślił – Pan Kaszuba Marcin mecenas – idealnie. Gdy odebrał Helę i Oliwkę ze szkoły pojechał do szpitala.
- Panie Kaszubo, b b bo ja mam taką sprawę do pana.
- Tak?
- Chodzi o to, że ja – znaczy nie. Po prostu mógłbym się do pana domu wprowadzić?
Marcin nie wiedział czy się śmiać czy płakać.
- Yyy…
- Niech pan będzie człowiek, od razu Iga będzie miała wolne mieszkanie, chodziaż nie wiem czy ten drugi nie zajmie jej głowy
- Jak drugi?
- Były mąż przyjechał z Francji, ten ten, wie pan
- Taaak…
- To jak z tym mieszkaniem?
- Dobrze, tam są klucze.
Krzysiek uradowany wracał do domu. Iga kompletnie nie rozumiała jego zachowania. Po chwili przychodzi Robert po Helenkę żeby zabrać ją na miasto. Iga niezbyt się ucieszyła na jego widok, ale nie mogła zabronić spotykania się ojca z córką. Gdy wyszli Krzysiek podszedł z walizkami pod drzwi.
-  Co ty robisz?
- Wyprowadzam się.
- Na długo? Bo jakoś nie widzę żebyś wytrzymał jeden dzień bez dziewczynek, chłopaków  i  mnie.
- Ja się zmieniam z godziny na dzień. Ja staję się nowonarodzony. Ja staję się inny. Ja daję ci ulgę wieczną.
Iga chciała wybuchnąć śmiechem.
- A co się stało, że taka przemiana nagle, oświeciło Cię?
Małecki pojechał do domu Marcina i jak to zwykle zaczął gadać do siebie:
- Jezuniu, jakie tutaj palety wstawił, te szafy z drewna, tyle przestrzeni, dwa piętra. Moje marzenie się spełniło i wreszcie mieszkam w Villi! A nie to co tam, ciśnięcie się w jednym domku.
Krzysiek był zafascynowany sprawą. Rozpakował się i nagle przyszedł Marcin, który dostał wcześniej wypis.
ODC. 19
Gdy Marcin przyszedł do swojego mieszkania na samym jego środku zauważył Krzyśka... W pozycji na siedząco wypakowującego bieliznę...
Marcin parsknął śmiechem... a Krzyś:
- Coś się stało?
- Tak Panie Krzysztofie... znaczy nie...
- Igunia teraz taka zalatana to jej pomogłem.
- W jaki sposób?
- Pusty dom nie wystarczy? ... znaaaczy beze mnie? nic..

Były mąż Igi zaczął dalej się rozpakowywać... Marcin zapytał czy chce herbaty, coś do jedzenia itd. W końcu usiedli razem przy stole i zaczęli rozmawiać przy kawie... Mecenas pierwszy...
- Wie pan czemu były mąż Igi przyjechał do Polski?
- Skąd mam wiedzieć? Ja nie wróżka, a tym bardziej nie kontaktuję się z nim.
- Czyli... Iga ma coś "na głowie"?
- "Nowo-stary" problem. Francuska łachudra ... żonę mi chce zabrać!
- To znaczy.... że pan nie jest ojcem Heli?
- A wyglądam?
- Dobrze... Skończmy tę rozmowę. Jest już późno.
O JEZUS! Już 23:50! Do 24:00 musze wysłać zgłoszenie...
- Może pomogę?
- Poradzę sobie.
Marcin zerwał się do pokoju.
Gdy sytuacja została opanowana poszli spać... Tylko że... Pan mecenas ma jedno łóżko więc się pewnie domyślacie.. KRZYSIEK SPAŁ NA DYWANIE. W nocy zaczął chrapać... A później pociągnął odruchową kołdrę i "ukradł" ją mecenasowi, który spał całą noc bez przykrycia...
Rano: przy śniadaniu...
-No Panie Mecenasie... Ma pan piękny dywan.
-Tak? a jak się spało? (lekko się zaśmiał)
- A doskonale,doskonale...
- A mi nie za bardzo...
- Oooooo.... A czemu? To ja w końcu leżałem na podłodze...
- Ponieważ Bóg stworzył ludzi nie do końca NORMALNYCH! (spojrzał na Krzyśka)...
Marcin pojechał do kancelarii zostawiając Krzyśka samego w mieszkaniu. Miał w głowie tylko jedno: "niech tylko nie puści mi domu z dymem". Nie chciał już rozmawiać z Asią, ponieważ miał już jej dosyć. Zależało mu na pracy oraz nawet pogodzeniem się z Tomkiem.
Po południu nie zastał Krzysia w mieszkaniu. Całą prawdę o tym, że zatrzymał Krzyśka w mieszkaniu próbuje ukryć przed Igą.
Gdy skończył pisać zgłoszenie do domu wszedł pijany, jakże uroczy Krzysiu.
- Kul wypas, idę spać. - powiedział.
Marcinowi chciało się śmiać, ale wiedział, że jego stan w jego domu nie wróży nic dobrego.
ODC. 20
Iga zaczęła się trochę martwić o Krzysia. Cały czas chodziło za nią jedno pytanie - "gdzie on mógł się wyprowadzić, przecież on nie ma pieniędzy!". Po chwili zadzwonił do niej Marcin.
- Iga, mogłabyś do mnie przyjechać?
- Tak, a co się stało?
- Opowiem ci wszystko na miejscu, ale mogę się przyznać, że nie umiem panować nad pijanymi ludźmi...
- Jezus, u ciebie jest Krzysztof?
- Niezawodnie umiesz rozpoznawać pijanych ludzi.
Iga poprosiła Ewę żeby została z dziewczynkami i wybiegła z domu.
Gdy znalazła się na miejscu Marcin był cały w nerwach.
Krzysztof zaczął przezywać podobnie jak w odcinku, którym Iga spotykała się z ...Adamem?...
Całą sytuację opanowała Iga, która żądała wyjaśnienia co do wprowadzenia Krzyśka do mieszkania Kaszuby.
- Co ty zrobiłeś?
- Zaopiekowałem się niemowlakiem, to źle?
- Marcin, ja cię prosiłam żebyś się nim nie zajmował.
- Ale Krzysiek ...
- Weź się otrząśnij. To ty miałeś dopilnować żeby się ode mnie wyprowadził.
- No i dopilnowałem.
- Tak dopilnowałeś, że wziąłeś go do siebie?
Iga szybkim krokiem poszła na przystanek. Była oburzona, zła i było jej wstyd za Krzyśka. Nie wiedziała co ma zrobić. Kiedy weszła do domu powitała radośnie dziewczynki i chciała porozmawiać z Krzysiem kiedy wytrzeźwieje.
- Krzysiek, coś ty narobił?
- Chciałem ci dać wolność.
- Taką wolność?
- Taką wolność właśnie. Kaszuba mecenas ma takie mieszkanie, że ouh!
- Krzysiek uspokój się. Nie będziesz się wprowadzał do cudzych domów! Chyba zwariowałeś! Tyle się wstydu najadłam przez ciebie, że nie chce cię widzieć więcej na oczy.
- Iguniu, ale to dla ciebie.
- Co dla mnie?! Wiesz co, idź już sobie, daj spokój, wyjdź!
Iga zasłoniła kotarkę.
- Mamusiu, a czy coś się stało? - pyta Oliwka
- Nie.
- A dlaczego wujek do nas już nie przychodzi? - pyta Hela
- Bo ma dużo pracy.
- A gdzie byłaś wtedy co tak długo cię nie było?
- Był mały wypadek z mecenasem.
- Nic się nie stało?
- Nic.
- Czyli wujek też tam był?
- Dziewczynki idźcie rysować, mamusia pójdzie ugotować obiad.

 Gdy Iga ugotowała obiad do drzwi pukał Biczyński.
- Czego chcesz?
- Chciałem cię przeprosić.
- Mam gdzieś twoje przeprosiny, nie chcę cię znać.
- Ale Iga daj mi dojść do słowa!
- Wynoś się!
Iga zatrzasnęła drzwi.
Po obiedzie poszła do Ewy wyżalić się jej.
- Ewa, co ja takiego złego robię?
- Kobieto, ty powinnaś odpocząć! Wszędzie latasz, każdemu pomagasz, a nie myślisz o sobie.
- Może i masz racje...
- I co z tym Kaszubą?
- No nic. Został już wypisany ze szpitala, ale dzisiaj musiałam pojechać do jego mieszkania, bo Krzysztof się do niego wprowadził.
- Co?
- Chciał mi dać wielką wolność, a dał mi w zamian wstyd. Był kompletnie pijany i to jeszcze w Marcina domu.
- Jezus... podziwiam cię. Podziwiam go raczej... a ten Paweł?
- Właśnie po to tu przyszłam. W trakcie obiadu przyszedł i chciał mnie przeprosić.
- Matko chyba tego nie zrobiłaś?
- No coś ty! Psychopacie mam wybaczać? Jakoś nie wydaje mi się żebym o tym wszystkim zapomniała...
- W sumie masz rację. Ale ja ci serio mówię - weź gdzieś wyjedź i odpocznij. Ja bym zajęła się dziewczynkami, a ty byś w końcu trochę się zrelaksowała, bo ty w końcu padniesz!
- Ewa, przecież ty zaraz tu będziesz miała przedszkole.
Iga spojrzała na Rafałka.

 Jako, że zbliżają się święta Iga miała co roku przedświąteczną gorączkę. Dom niemal cały ozdobiła, a gdy przyszły dziewczynki zaczęła z nimi dekorować choinkę. Pudła Krzyśka rozpakowała i wszystkie rzeczy leżały na swoim miejscu. Odkurzyła i umyła okna.
Kiedy rano wyszła do pracy wstąpiła na chwilę do Ewy.
- Kogo zapraszasz na Wigilię?
- Oprócz ciebie jakbyś mogła to nikogo.
W kancelarii Marcin zawołał Igę nieoczekiwanie.
- Iga, bo ja chcę ci coś powiedzieć.
- Nic nie mów, błagam i przepraszam za tą sytuację z Krzyśkiem, wiedziałam, że on coś znów zrobi głupiego.
- Nie, (Kaszuba lekko się zaśmiał) chodzi o to, że chcę cię zaprosić na Wigilię.
Iga się uśmiechnęła.
- Ale Marcin, ja nie mogę.
- Dobra, nic, nieważne.
Mecenas chciał już wracać do pracy, a Iga stała z nieszczęśliwą miną.
- A wiesz, no... zadzwonię do ciebie wieczorem.
Iga wyszła kontynuować sprzątanie.
Asia była pochłonięta pracą, chciała zapomnieć o sprawie z Marcinem i go kompletnie olewała. Nie zwracała na niego uwagi.
Wieczorem Iga tak jak obiecała, zadzwoniła do Marcina.
- Marcin, bo ja tak właściwie - mógłbyś do mnie iść na Wigilię?
- Aaa...
Kaszuba nie wiedział co ma powiedzieć i automatycznie powiedział
- Tak, ok, dobra... To jutro uzgodnimy co i jak.
- No to super, pa.
Krzysiek podsłuchiwał rozmowę Małeckiej i wychodził z siebie.
Kiedy Helenka i Oliwka wróciły od Ewy pomagały Idze przy gotowaniu potraw.
Niebawem przyszła Ewa i rozmawiały przy kawie.
- Tego domu to ja już zupełnie nie poznaje.
- Jak zobaczysz Krzyśka to poznasz.
- Jak tam przygotowania?
- No widzisz, garnki stoją, a ja już nie mam siły. Pytałaś mnie się rano czy kogoś zapraszam. Tak. Marcin będzie na kolacji.
- Co? Żartujesz!
- No właśnie nie, tylko teraz pomóż mi Krzyśka stąd zabrać.
- Iga, ty to masz pomysły.



ODC. 22
Iga nie wiedziała co powiedzieć Marcinowi. Po chwili jednak zapytała się ile ma mu oddać za prezenty. Ten jednak nie chciał zwrotu pieniędzy i żeby nie drążyć tematu wziął ją za rękę i chciał zatańczyć. Jednak, gdy Iga padła w jego objęciach Małecka zemdlała i Marcin niefortunnie ją upuścił na choinkę. Próbował jej pomóc i gdy chciał ją podnieść sam na nią wpadł po czym Iga się ocknęła i przez czysty przypadek jej usta trafiły na jego usta.
Całą sytuację opanowała Ewa i dziewczynki, by nie dopuścić aby Krzysiek zobaczył Igę i Marcina w takim stanie. Gdy już wszystko było na swoim miejscu...
- Marcin... bo ja... czy ty... - Iga, kocham cię. Małecka zaniemówiła. - Nigdy nie spotkałem takiej osoby jak ty. Iga dalej stała nieruchomo. Po chwili się pocałowali, ale całą atmosferę zepsuł Krzysiek, który wpad w szał gdy to zobaczył. Na dodatek nieszczęścia za nim szedł Biczyński, a Iga nie zauważyła z Kaszubą że stoją za progiem drzwi i się na nich gapią. Do kuchni też przyszła Ewa. W końcu obydwoje się opanowali i poszli do salonu. - Jak się z tego wyplączemy? - Nie wiem. Może to nie jest najlepszy moment ale... przeprowadziłabyś się do mnie? - Ale Marcin... - Dobra nic, to było głupie. - Nie wcale nie, wręcz moje marzenie żeby się tu nie cisnąć, bo jest nas tu dużo. - Czyli co? - Taa, tylko Ewa... - Spokojnie, ten dom jest strasznie duży. Ma dwa piętra. Iga nie wierzyła własnym uszom, bo jej tylko zależało aby przyjaciółkę miała blisko. - Hmm...
- Igunia! Coś tyś z nim wyprawiasz! Tak ci źle ze mną, co?!
- Krzysiek idź stąd!
- Taki jest sprytny, żonę mi chce odebrać!
- Przynajmniej robi to w kulturalny sposób.
- Bogactwo i kultura i miłość nie idą w parze!
- Patrz, przekonałam się.
- Igunia!

ODC. 21
Wcześnie rano Marcin napisał Idze, że nie ma potrzeby, by przychodziła do kancelarii. Kiedy budzik zadzwonił Małeckiej i odczytała wiadomość z powrotem wtuliła się w kołdrę z myślą "matko jak dobrze", lecz po chwili ocknęła się, ponieważ przypomniała sobie o Wigilii. Cicho wstała żeby nie obudzić dziewczynek i Krzysia. Poszła się ogarnąć (tzn. ubrać, uczesać, umyć zęby). Gdy wyszła z łazienki zabrała się od razu za gotowanie. Dziewczynki do szkoły odprowadziła Ewa. W czasie, gdy Iga przygotowywała potrawy Krzysiek zdążył się obudzić.
- Iguniu, co tak pachnie?
- Na pewno nie ty.
- No i po co ta złość od razu?
Krzysiek zajmij się czymś.
- Aż tak mnie nie nawidzisz w taki dzień. Wychodzę!
Krzysiek minął się wtedy z Ewą w drzwiach.
- Boże (zaśmiała się), co mu jest?
- Jakiś taki kitowy dzisiaj wstał.
- Właśnie widzę. A co ty tam pichcisz? Nie powinnaś być w pracy?
- Marcin mi napisał żebym nie przychodziła. Chyba będę musiała iść do sklepu. Przyjdziesz jeszcze potem do mnie?
- Jasne, to ty leć, a ja idę nakarmić małego.
Kiedy Iga skończyła zakupy napotkała Biczyńskiego. Zaczęła iść szybkim krokiem, aż zaczęła biec. Skorzystała z okazji i wbiegła do sklepu zoologicznego. Stojąc tam, sprzedawca zapytał czy czegoś szuka, a ona:
- przepraszam, a macie państwo tylne wyjście?
Iga bacznie obserwowała Pawła, który stał na parkingu.
Wyszła z tyłu sklepu w kierunku domu. Przerażona poszła do Ewy opowiedzieć jej wszystko od początku, po czym uspokoiła się i szła dalej gotować.
Kiedy już nakrywała do stołu do drzwi pukał Kaszuba.
- Cześć, wejdź.
- Co, jak, gdzie, ty szprzą...
Marcin nie wierzył własnym oczom, bo wszystko było poprzestawiane i inne. Nie sądził, że w tak małym mieszkaniu jest tyle miejsca. Wszystko było czyste i ozdobione.
- No trochę ogarnęłam dom.
I w tym momencie wszedł Krzysiek.
- Ooo! Adwokata na Wigilię przyprowadziłaś!
- Krzysiek, uspokój się, idź tam!
Krzysztof przeszedł koło Marcina z gniewnym spojrzenjem.
Po chwili przyszła Ewa z Rafałkiem i dziewczynkami i wszyscy byli w komplecie.
Kiedy na niebie zaświeciła pierwsza gwiazdka zaczęli się łamać opłatkiem.
KRZYSZTOF I MARCIN
- wesołych świąt, alleluja
Marcinowi chciało się śmiać.
- wesołych.
KRZYSZTOF I IGA
- Żebyś ty Iguniu, była taką jaką jesteś. Znaczy nie - mogłabyś trochę dawać mi litości, ale mimo tego Iguniu ja cię bardzo kocham i życzę ci wesołych świąt nowego roku.
- ja również.
IGA I EWA
- żebyś miała cierpliwości co do mnie i do moich dzieci, bo ja cię tak bardzo wykorzystuje
- oj tam, ja ci życzę żebyś była w końcu najszczęśliwszą osobą na świecie. A tak poza tym żebyś w końcu znalazła porządnego faceta.
- no i to są życzenia
Przyjaciółki wybuchły śmiechem.
IGA I MARCIN
- Abyś w nadchodzącym nowym roku nie napotkała takich nieszczęśliwych przygód jak w ostatnich miesiącach, żeby ten rok przyniósł ci wiele dobrego i żebyś nie dała się więcej podpuścić Biczyńskiemu.
- Nie rozmawiajmy o tym. Życzę ci abyś w nadchodzącym nowym roku nie uległ takiemu wypadkowi jak ostatnio i wesołych świąt.
Marcin niespodziewanie pocałował Igę.
Helę i Oliwkę zamurowało, a Ewa składająca życzenia Krzysztofowi i widząca przyjaciółkę, próbowała niedopuścić, aby Krzysiek się odwrócił. Lecz na szczęście Iga i Marcin wrócili po chwili do stołu jakby nigdy nic i zaczęli jeść kolację przy wigilijnym stole. Po kolacji zaczęli rozpakowywać prezenty. Potem Krzysiek poszedł spać, Ewa pożegnała przyjaciółkę i poszła do siebie, a Marcin i Iga jeszcze chwilę rozmawiali po czym Małecka zasnęła obok Marcina. Rano kiedy jedli śniadanie...
- mamusiu? A czy ty kochasz wujka - spytała Oliwka.
- Yyy... no...
Marcin mrugnął do Igi
- Tak. - odpowiedziała pewna siebie
- a kiedy wujku kupisz mamie pierścionek? - zapytała Hela
Oboje wybuchli śmiechem.
- nie wiem (zaśmiał się)
Po tej sytuacji ich humor znacznie się poprawił.
Po śniadaniu Marcin został z dziewczynkami i rozmawiał z Krzysiem który dopiero wstał.
...
- Ewa, wiesz co się Helenka dzisiaj zapytała Kaszubę?
- Ona ma bujną wyobraźnię
- zapytała się kiedy Marcin kupi mi pierścionek.
- No ja się nie dziwię po tym co wczoraj odstawiłaś. Omal Krzysiek się w waszą stronę nie odwrócił.
Po rozmowie Iga wróciła do swojego mieszkania.
Krzysiek wyszedł, a dziewczynki poszły do Ewy.
Marcin i Iga zostali sami.
Następnego dnia wstali, zjedli śniadanie i Iga oraz Marcin zaczęli sie pakować do domu Kaszuby. Po spakowaniu sie Marcin czekał w samochodzie na Ewę i Małecką.
----------------
Kiedy dotarli na miejsce postanowili odpocząć. Wszystkie pudła stały bezczynnie czekając aż rzeczy bedą na swoim miejscu, lecz w tym czasie Iga i Ewa słuchały Marcina - gdzie co jest i gdzie maja spać.
Ewa poszła do swojego pokoju. Iga ciekawa gdzie ona ma sie podziać spytała:
- Marcin? A gdzie jest moje miejsce?
- U mnie w sypialni.
- Ccco?
- Czy ja powiedziałem, ze mam willę, cztery domy i dwie sypialnie?
- Aaale...
- Nie ma ale, chodźmy rozpakowywać pudełka.
Iga rozpakowywując denerwowała się o dziewczynki.
- Iga, coś sie dzieje?
- Nieee, tylko zostawiłam dziewczynki z Krzyśkiem i wiesz...
- Boisz się, ze znowu coś zrobi? Daj mu swobodę, przecież i tak za nie długo po nie jedziemy.
- W sumie racja. - Iga sie uśmiechnęła.
Po godzinie znaleźli sie w aucie, a dom pilnowała Ewa, ktora usypiała Rafałka.
Gdy dotarli na miejsce Oliwka znalazła sie na ramionach Kaszuby. Igę to zauroczyło. Wracając dziewczynki pytały o bardzo dziwne rzeczy.
- Wujku, a czy ożenisz sie z mama?
- Mamo, czy wujek cię kocha?
Gdy wrócili do mieszkania zbliżała sie pora kolacji. Zasiedli do stołu i zaczęli rozmawiać, a kiedy dziewczynki sie najadły poszły sie umyć i spać. Ewa również była śpiąca i Iga i Marcin zostali sami.
Kaszuba wyjął z szafki wino i kieliszki. Malecka ledwo wypiła dwa łyki i było jej nie dobrze. Marcin widząc, że Iga usypia na jego ramieniu zaniósł ją do sypialni.

Iga rano ocknęła się i odwróciła w stronę Marcina. Ten sprawdzał nowości w internecie przez telefon. Gdy zobaczył wyspaną Igę zapytał jak sie spało i czy już wszystko w porządku.
Po chwili zbliżyli się do siebie i ja pocałował. Wtedy weszła Ewa ze śniadaniem.
- To ja może pózniej przyjdę.
- Nie nie, wracaj (Iga się zaśmiała i jeszcze raz spojrzała na Marcina).
Macie już jakieś plany związane z Sylwestrem?
- Na razie tylko data ustalona (Marcin parsknął śmiechem).
W trakcie śniadania do sypialni weszła Asia, która chciała zabrać resztę rzeczy. Kiedy ich zobaczyła zaniemowiła, zdrętwiała i na stojąco bez ruchu wkurzona wpatrywała się w oczy Marcina. Zaskoczyła ją Ewa, bo nigdy wcześniej jej nie widziała, ale nie spodziewała się Igi. Kiedy pakowała ubrania czuła sie nie swojo i wstrzymywała placz. Wszyscy zamilkli. Dopiero gdy Aśka wyszła zaczęła panowac lepsza atmosfera. Asie przywiozl Bartek - kolega, którego poznała na studiach. Wychodząc z mieszkania minęła się z dziewczynkami, które biegły w stronę sypialni.
Rozpłakana wsiadła do samochodu.
- Czemu płaczesz?
- Nie płaczę, jedź do kancelarii.
W mieszkaniu Kaszuby było w tym czasie wesoło - dziewczynki przyszły do sypialni i zaczęła sie bitwa poduszek. Wszyscy najedzeni znajdowali sie na wielkim łóżku. Po kwadransie wstali, a ze jest jedna łazienka:
- Iga wychodź stamtąd, siedzisz tam już godzinę! – krzyknęła Ewa.
- Zaraz wyjdę.
Iga chciała zrobić niespodziankę mecenasowi i ubrała sie w sam raz na pogodę tylko inaczej niż zazwyczaj - kupiła żakiet, nowe buty, biżuterię, a na koniec malowała paznokcie i makijaż. Ewa stojąc z Marcinem pod drzwiami zobaczyła Helenkę, która udawała, że szybko musi sie załatwić. Iga z litości wyszła szybciej z łazienki, a Helenka radośnie powiedziała "żeby było szybciej nie będę myć głowy!".
Kiedy Kaszuba zobaczył Igę zaniemówił. Była zupełnie inna.
Kiedy wszyscy sie ogarnęli wyszli z domu i poszli na pizzę. Pózniej Ewa zabrała Rafałka i dziewczynki na lody, a Malecką i Marcina zostawiła samych.
- Iga, bo... ja chciałem...
- Co?
- Zgodzisz sie, aby na Sylwestra pojechac do Francji?
Iga wprost marzyła by kiedyś tam pojechać, lecz nie miała pieniędzy i czasu. Żal też jej było zostawić najdroższą przyjaciółkę.
- A dasz mi sie zastanowić?
- Oczywiście, tylko w miarę szybko.
Kiedy wszyscy wrócili do domu przed drzwiami ujrzeli Krzyśka.
- Krzysiek co ty tu robisz?!
- Iguniu ja bez ciebie dluzej nie wytrzymam to fakt, ale chciałem Wam złożyć wszystkim życzenia świąteczne… znaczyyy te … no … noworoczne!
- No dobra, słucham.
- Lulajże Jezuniu… Lulajże lulaj
- Krzysiek, nie wygłupiaj się. Mów szybko, zwinnie, bo nie mam czasu! – krzyknęła Małecka.
- No więc tego – wszystkiego najlepszego przede wszystkim, dobrych chwil w Nowym Roku, żebyśmy wszyscy się pogodzili, zamieszkali, rodzinną więź stworzyli…
- Nie będziemy żadnej więzi tworzyć!
- Iga, daj mu się wypowiedzieć – uspokoił ją Marcin
- I ogólnie samych dobrych przygód.
- Wzajemnie.
Po tej sytuacji Krzysiek poszedł do domu, a Ewa, dziewczynki i Iga i Marcin weszli do domu.
Późnym wieczorem Iga zeszła na dół do Marcina.
- Iga, przemyślałaś moją propozycję?
- Tak tylko… Co zrobimy z dziewczynkami?
- O to się nie martw. Moja mama przyjechała z Paryża i dlatego możemy tam pojechać, bo przywiozła nam bilety. Oprócz tego chce nas poznać i zaprosiła nas na obiad.
- Czyli mam rozumieć, że twoja mama zaopiekuje się dziewczynkami?
- Nie wspomniałem o ojcu, który o północy będzie odpalać dla nich petardy.
- No dobra, ufam ci. A na którą mamy u niej być?
- Zadzwoni do mnie koło jedenastej.
Iga pocałowała mecenasa w policzek i poszła na górę do Ewy.
- Ewka jadę do Francji!
- Żartujesz?!
- No właśnie nie! Jadę z Marcinem na Sylwester.
- Właśnie miałam o tym porozmawiać, bo też bym nie mogła go z tobą spędzić. A co z dziewczynkami?
- Jutro jadę z mecenasem na obiad do jego mamy.
- No dobra, ale ja się pytam co w Sylwester z dziewczynkami?
- Jego mama się nimi zaopiekuje.
- To dobrze… Może jutro pojedziemy do jakiegoś sklepu kupić ciuchy na ten dzień. Bo ja bym nie liczyła, że Kaszuba się zainteresuje jak pójdziesz w dżinsach żakiecie i torebce.
- W sumie masz rację. Dawno nic nie kupowałam. Raz mogę sobie pozwolić. To po południu przyjadę po ciebie.
Zauważyłam, że nie napisałam za ile odbędzie się u nich Sylwester – na ten czas jest 4 dni przed, by Iga i Marcin dolecieli do Paryża.

Rano wszyscy wstali bardzo późno. Igę i Marcina obudził dzwonek telefonu – mama Kaszuby chciała się z nim skontaktować. Po rozmowie zerwali się z łóżka i poszli obudzić dziewczynki, bo była już 12:00, a na obiad powinni się zjawić o 14:00.
Kiedy dojechali do mieszkania mamy Marcina Iga była lekko przestraszona/bała się reakcji mamy mecenasa, lecz w trakcie obiadu kobiety się zaprzyjaźniły. Po posiłku Marcin nie za bardzo wiedział co ze sobą zrobić, bo Iga była pochłonięta rozmową z jego mamą więc poszedł porozmawiać z ojcem.
---------------------

Po powrocie Marcin chciał zabrać Małecką na zakupy.
- Ewa, nie mogę iść z tobą do sklepu.
- Dobra, rozumiem, idź z nim.
- Naprawdę? Nie obrazisz się?
- Nieee, idź, wieczorem pokażesz co kupiłaś, zresztą niezbyt dziś jestem nastawiona do tych zakupów.

------------------ W SKLEPIE
Iga nie wiedziała którą wybrać. Wiedziała, że to nie ona płaci, ale czuła wstyd przed Marcinem. Poszła do drogiego sklepu i miała wybrać pierścionek, naszyjnik, sukienkę, buty – a to wszystko kosztowało po 200zł. Małecka była strasznie niezdecydowana – wszystkie suknie podobały jej się tak samo – chociaż za każdym razem jak ujrzała inną uważała, że ta jest lepsza. Kaszuba pomógł jej i w sumie zapłacili 920zł. Iga się załamała przy kasie, ale gdy już wyszli kupić petardy próbowała zapomnieć o cenie.
Zakupili 10 petard i 5 pudełek zimnych ogni + 2 petardy i 2 pudełka dla dziewczynek.

Po zakupach Iga z polecenia Marcina zaczęła się pakować. Kaszuba powiadomił Wiktora, że nie będzie go przez dwa tygodnie.
--------------
Wieczorem Iga zapukała do drzwi Ewy, by pokazać jej jakie rzeczy kupiła. Oprócz tego zamówiła tydzień temu łańcuszek dla przyjaciółki i w tej sytuacji podarowała go Ewie. Wychodząc wstąpiła do dziewczynek pożegnać się przed wyjazdem i padnięta zasnęła. Marcin natomiast nie spał do pierwsze w nocy, bo dość późno przypomniał sobie o walizce i rzeczach które musi spakować.

Wcześnie rano Iga i Marcin pojechali na lotnisko. Małecka nie do końca jeszcze była żywa, więc pierwsze dwie godziny lotu przespała. Kiedy się obudziła z głową na ramieniu Kaszuby wcale się nie przeraziła widoku z okna i nie miała lęku wysokości. Z radością wpatrywała się w chmury, a potem razem z Kaszubą „siedziała” na telefonie.
Do końca lotu zostało 5 godzin. W tym czasie do Igi zadzwonił Krzysiek, który nie był świadomy tego, że Małecka przekroczyła granicę Polski i szybko „zżera” mu pieniądze na karcie. Iga również o tym zapomniała, ale „NO – TRUDNO”.
Kiedy dolecieli do Paryża Iga jeszcze pół godziny przed dostała bólu głowy. Wysiadła z samolotu z ulgą, ale nie wiedziała jak zapytać się o proste rzeczy typu: „która jest godzina”? „Za ile będzie autobus”? A Marcin również nie znał francuskiego więc pierwszy raz w życiu Małecka posługiwała się językiem angielskim. Na początku musiała sobie przypomnieć parę słów, bo zamiast powiedzieć „przepraszam, czy tu można zakupić bilety?” powiedziała „przepraszam, czy tu trzeba zamówić bilety”. Po tych potyczkach francuzi przedstawili im Google Translate, ale skutki były tego takie:
- Pan jest polką?
- Umieć wytrzymywać lot
- Ładnie pani dzisiaj wygląd
- Tam jest bilet, a tam można kupić herbatę.
Wracając do hotelu Idze chciało się śmiać z całego dnia, a do Sylwestra zostało 2 dni.
------ W SYLWESTRA
Rano Iga obudziła się z myślą „dzisiejszy dzień zapisuje się do najszczęśliwszych dni życia”.
Wstała po cichu, ubrała się i zrobiła śniadanie. Niemal po godzinie zszedł do Igi Marcin. Nie ma co opisywać dnia do wieczoru także przeskakuje na przygotowywania na imprezę!

Iga ubierała się w lśniącą sukienkę, malowała się i robiła się na bóstwo przez 2 godziny. Gdy wyszła Marcin nie wierzył własnym oczom. Pocałował Igę i bez słowa wyszli na imprezę. Wszystkie petardy czy zimne ognie oddali ludziom, którzy będą je odpalać i poszli w stronę wieży Eiffla. Jako, że było jeszcze wcześnie udało im się „wepchać” na piętro wieży. Widok był przepiękny, a Iga czuła się jak najszczęśliwsza osoba na świecie. Marcin cieszył się z zachwytu Małeckiej i razem świętowali Nowy Rok. Na imprezie pojawiła się (uwaga:D) Indila (:D jak się bawić to na całego i z przyjemnością :D). Kiedy było dziesięć sekund przed dwunastą Marcin namiętnie pocałował Igę. Zaczęły wystrzelać petardy, których było milion nieskończenie, a nasza para rozpaliła zimne ognie.


Brak komentarzy:

KOPIOWANIE

NIE KOPIUJ!