Wczoraj byłam na szkolnej imprezie. Ledwo wróciłam ze szkoły była 14:00 zjadłam obiad i zaczęłam odrabiać lekcje. Skapłam się, że JUŻ jest 16:00 i mam godzinę do wyjścia, a miałam jeszcze iść do sklepu, po czym się zerwałam i wyszłam kupić cekinkową bluzkę - podobała mi się od tygodnia. Definitywnie zajęło mi to razem 15 min i ubierałam się na dyskotekę. 16:30 miałam wyjść, a okazało się, że mam wyjść z psem. No cóż, mama z Deśką poszła. Ja wybiegłam z domu, bo już nie było czasu.
Jak doszłam do szkoły, przyszłam do szatni i akurat w tym samym czasie przyszłam co moja przyjaciółka. Poszłyśmy szukać nauczycielki i wróciłyśmy się do szatni i ja patrzę, a moja koleżanka z innej klasy ma tą samą bluzkę co ja :D Było zaskoczenie, wyglądałyśmy jak siostry XD
Na początku było NUDNO. NUUUDNO. NUDNO I BEZNADZIEJNIE. Było jasno, nie było tłumu, a tak się czuję najlepiej, puszczali marne piosenki, bo chyba nie mieli internetu... Czy ja już mówiłam, że nie lubię disco polo (a raczej nie cierpię)? Najlepsze było jak puścili w środku "imprezy" kaczuszki - no to już było przegięcie totalne...
Na końcu, na samym KOŃCU wreszcie dostałam z BFF głupawki i zaczęłyśmy tańczyć, skakać - nie wiem, to chyba nie był taniec :D
***ledwo jak przyszłam i dałam hoop colę na stół + chipsy i poszłam tańczyć, klasa wypiła całą butelkę, a chipsy były w połowie***
Takie raczej opisywanie dnia, nie wiem czy się Wam to podoba, ale trudno.
/// Mama budzi mnie "dzisiaj" o "6:00". Mówi:
- Natala wstawaj!
ja - dobrzeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee
- Natala, czy ty słyszysz co ja do ciebie mówię?
ja - Takkkk, już wstaję.
Wstałam, zaczęłam się ubierać, po czym patrzę na telefon...
GODZINA 2:34 !!!
Idę do mamy i mówię: mamo jest 3-ia w nocy
a mama - jak to?! Przecież nastawiłam budzik na 6:00! ... faktycznie :o
NO BYŁO TO REKORDOWE :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz